Budząc się czułam,
że leżę na czymś… miękkim? Gdzieś, gdzie jest… ciepło? Czyżby w takim razie
moja nocna tułaczka była tylko złym snem? Powoli otworzyłam oczy. Światło
sączące się poprzez firanki zmusiło mnie do ponownego ich zamknięcia i otworzenia, tym razem półprzymkniętych.
Obok siebie na poduszce zobaczyłam wciąż śpiącą pandę. Właśnie miałam zacząć cieszyć
się z powodu dobrego stanu rzeczy, ale pewien męski głos szybko i sprawnie mnie
od tego odwiódł, tym samym przypominając mi wydarzenia minionego dnia.
- Dzień dobry, księżniczko – nie, to nie może dziać się
naprawdę. Powoli podniosłam się, siadając na łóżku. Najpierw spojrzałam na
siebie. Miałam ubraną przeuroczą piżamkę w pandy zajadające się bambusem.
Pomimo faktu, że była cudna, sama bym sobie taką kupiła i spała w niej do końca
swojego życia, niezmiernie nie podobał mi się fakt przebywania nie wiadomo
gdzie w nie wiadomo czyjej piżamie. Później rozejrzałam się po pokoju, ku
mojemu niezadowoleniu stwierdzając, iż to jednak NIE jest mój pokój. Gdzieś
wgłębi duszy miałam jeszcze taką małą, cichą nadzieję na to. W końcu mój wzrok
padł na chłopaka siedzącego na krześle przed łóżkiem. Dłonią podpierał swój
podbródek, uważnie mi się przyglądając. To zapewne ten alkoholik z wczoraj,
głos i wzrost się zgadzają. Dzisiaj mogę jednak dostrzec więcej szczegółów,
takich jak średniej długości ciemne włosy, żyjące każdy swoim życiem, czy
intensywnie niebieskie oczy. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, ten
uśmiechnął się do siebie pod nosem. Jeszcze raz obrzuciłam pokój wzrokiem, po
czym wyrzuciłam ręce w górę, bezsilnie upadając z powrotem na poduszkę.
- Ahahaha, nie, znowu to robisz! Proszę przestań, ahaha! –
znowu się ze mnie śmieje… Naprawdę go nie łapię – No już, przestań tak na mnie
patrzeć. - na powrót spoważniał, chociaż
chwilę mu to zajęło
– Lepiej wstawaj szybko, śniadanie czeka – chłopak wstał z
krzesła i podążył w stronę drzwi.
- Ale… chwila! Co ja… gdzie… dlaczego? Co ty…?! – przez zbyt
dużą ilość pytań zaraz po przebudzeniu złapałam się za głowę – Niczego nie
rozumiem… - słysząc to chłopak zatrzymał
się i odwrócił. Podszedł z powrotem do łóżka i… pogładził mnie po głowie?
- Same z tobą problemy, Chiyo – powiedział, delikatnie się
uśmiechając, lecz był to uśmiech z rodzaju tych ,,łobuzerskich”.
- Huh? – Że niby
problemy? Ze mną? I skąd on…?
W tym jakże
idealnym momencie mój telefon postanowił zadzwonić. Chłopak przeniósł swój
wzrok ze mnie na wyświetlacz telefonu i wydał dźwięk… aprobaty? Jeżeli coś
takiego w ogóle istnieje, na pewno tak brzmi.
- W samą porę – odłączył go od ładowarki i podniósł.
Zdążyłam zauważyć napis ,,Tata dzowni…” . Zaczęłam cicho protestować, lecz on
postanowił mnie olać, odebrać telefon, włączyć głośnomówiący i rozpocząć
rozmowę.
- Halo, Chiyo? – usłyszałam głos taty dobiegający z
urządzenia – Przepraszam, że wczoraj nie odebrałem ani nie oddzwoniłem, ale
mamy ostatnio straszne urwanie głowy w pracy… H-halo, Chiyo, jesteś tam? –
zapytał po chwili braku odzewu.
- Niestety nie, proszę pana. Chiyo jeszcze śpi. – dlaczego
go okłamał? Już miałam ochotę się odezwać, lecz kiedy chłopak to zauważył
pospiesznie podszedł do mnie i skutecznie uciszył, przykrywając moje usta swoją
dłonią. Kompletnie nie wiedząc co się u czorta wokół mnie dzieje, postanowiłam po
prostu wysłuchać ich konwersacji.
- J-jak to? Gdzie jest moja córka?! Co ty jej…
- Spotkałem ją wczoraj wieczorem włóczącą się po okolicy, a
jako że wyczułem w niej pulsowanie Mocy, zabrałem ją do osiedla Bractwa.
Nazywam się Imamura Haruki, może pan o mnie słyszał? – huh… Haruki, co?
Dziękuję, że zechciałeś wreszcie mi się przedstawić.
- C-co? Och, to ty… W takim razie mogę mieć pewność, że nic
jej nie będzie. Tak swoją drogą, naprawdę zasłużyłeś się u Bractwa. Mam
nadzieję, że cię wynagrodzą, będę się o to upominał. – tata zna te całe
,,Bractwo”? Wygląda na to, że nie tylko je zna, ale jest chyba również kimś
ważnym. Z powodu ręki Harukiego wciąż tkwiącej na mojej twarzy w tym momencie
mogłam jedynie wydać cichy dźwięk zaskoczenia. Kolega alkoholik-porywacz
postanowił jednak i to olać. W ogóle co to za nazwa?! Jakaś sekta może…
- W takim razie bardzo panu dziękuję. Skoro jest pan w
temacie, to… - spojrzał na mnie, po czym ponownie się odwrócił - wie pan może
co ,,wielkiego” planuje Bractwo? Dostaliśmy ostatnio list…
- Oj, wiem, wiem mój drogi chłopcze, - tata brzmi jak jakaś
postać z moim książek fantasy, o nie ;_; - ale niczego ci nie zdradzę. Wiedz
jedynie, że na pewno się spotkamy.
- Mhm…
- Wracając do tematu Chiyo… Proszę, przekaż jej, że niedługo
się z nią skontaktuję i wszystko wyjaśnię. Do tego czasu spróbuję uspokoić jej
matkę, tak, aby mogła chociaż wrócić do domu i zabrać swoje najważniejsze
rzeczy.
-Oczywiście.
- Proszę, opiekuj się moją córką! Niezmiernie dziękuję za
wszystko co dla niej robisz! – po tych słowach rozłączył się. Kompletnie nic z
tego nie zrozumiałam!
- Słyszałaś, póki co zostajesz tutaj. – rzucił telefon na
łóżko – Na wszystkie pytania odpowiem ci po śniadaniu. – już miał otworzyć
drzwi, kiedy coś najwyraźniej mu się przypomniało - A, zanim wyjdziemy z
twojego pokoju, w tym domku mieszkają jeszcze dwie osoby, to tak dla twojej
informacji. – po tych słowach otworzył drzwi i gestem nakazał mi wyjść na
korytarz. Spojrzałam na niego kompletnie zbita z tropu, a później na moją
piżamę.
- Potem się przebierzesz. Nikt się ciebie nie przestraszy,
spokojnie. – odpowiedział na moje bezdźwięcznie zadane pytanie. Wstałam więc z
łóżka, podreptałam do drzwi i wyszłam zaraz za nim na korytarz. Z tego
wszystkiego mój mózg chyba włączył sobie ,,zombie mode”, bo jakakolwiek ludzka
czynność przychodziła mi z wielkim trudem. Nie potrafiłam skupić wzroku w
jednym punkcie, czy też zebrać myśli podczas człapania za chłopakiem po
korytarzu wyłożonym panelami z ciemnego drewna. Po jakichś dziesięciu krokach
korytarz kończył się, ukazując obszerną kuchnię połączoną z jadalnią. W jednym
z rogów pomieszczenia stał okrągły stół z czterema krzesłami dookoła. Dwie z
czterech ścian były zastawione kuchennym blatem, szafko-półkami oraz
najróżniejszym sprzętem AGD. Stanęłam przy stole, dokładnie lustrując
pomieszczenie. Oczywiście na tyle dokładnie, na ile pozwalał mi mój obecny stan
fizyczny oraz psychiczny. Haruki podszedł do płyty indukcyjnej i drewnianą
łyżką zamieszał zawartość czarnej teflonowej patelni. Nie wiedziałam co to
mogło być, ale pachniało naprawdę zachęcająco.
Po kilku minutach
sterczenia jak ten kołek w grobowej ciszy, usłyszałam dwa głosy dobiegające z
korytarza. Jeden męski, drugi żeński. Więc
to pewnie ta dwójka lokatorów, o której mówił mi Haruki. Nie minęła chwila,
a zza rogu wychynęły dwie postacie.
- No wiesz, a wtedy…
- Tak, tak, wiem. Nie musisz się już tak gorączkować.
- Ale kiedy… - przerwali rozmowę, kiedy tylko mnie
zauważyli. A niby mieli się nie przestraszyć, panie alkoholiku… Swój wzrok
najpierw skierowałam na wysokiego blondyna o zielonych oczach, ubranego w
równie zielony szlafrok. Następnie uwagę skupiłam na nieco wyższej ode mnie
dziewczynie o kasztanowych włosach, ubranej… ubranej w cudowną piżamkę w liski.
Wyglądała dokładnie tak samo jak moja, miała jedynie odmienny… nazwijmy to,
,,motyw przewodni”.
- Liski… - wyrwało mi się na widok tej przeuroczej piżamki,
kolejnej tego ranka. Dziewczyna spojrzała na mnie lekko zdziwiona, po czym
rzuciła mi się na szyję. Kompletnie zaskoczona takim obrotem spraw, przez
chwilę zapomniałam o oddychaniu, jednak mój mózg szybko to skorygował.
- Boziu, jaka ty urocza! Pokaż swoje policzki! – w tym
miejscu tej jednostronnej konwersacji postanowiła zrobić mi ,,muni-muni” z
twarzą. – Och, a ta piżamka tak uroczo na tobie wygląda! Wiedziałam, że będzie
ci pasować! Podoba ci się prawda? Prawda?
- E-ej, Hanae. Daj jej może zaczerpnąć powietrza – słowa
zostały wypowiedziane przez nieznanego mi jeszcze blondyna. Na dźwięk jego
głosu Hanae, jak się właśnie dowiedziałam, odsunęła się ode mnie, lekko
niepocieszona. Chłopcy spojrzeli na nią z politowaniem.
- Może powinienem był ją zamknąć u siebie w pokoju i nie
wypuszczać póki się nie uspokoisz… - Haruki westchnął, zakładając ręce jedna na
drugą.
-Eej! – żachnęła się biedna dziewczyna.
- Etto… jest super. Ale twoja też jest piękna. – jak na
komendę wszyscy odwrócili się w moją stronę. Nim się spostrzegłam, leżałam na
ziemi razem ze śmiejącą się Hanae. Haruki uśmiechnął się pod nosem i wrócił do
mieszania zawartości patelni, a pan blondyn westchnął bezsilnie i zaczął
myszkować po szafkach.
- Już cię kocham, Chiyo! Jeżeli chcesz, możesz zachować
sobie tę piżamkę!
- Naprawdę? Dziękuję! – wykrzyknęłam szczerze ucieszona. Hanae
niezwykle podniosła mi morale. Mam wrażenie, że będziemy się dobrze dogadywać. Jeszcze
chwilę tarzałyśmy się jak te głupie po ziemi, dopóki głos Harukiego nie
oznajmił czasu na posiłek. Zasiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęliśmy pałaszować
pyszną jajecznicę z grzybkami. Jedno trzeba temu Harukiemu przyznać, gotować to
on umie. Spojrzałam na niego mimowolnie. Z jego twarzy wciąż nie schodził ten
delikatny uśmieszek.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział już jest! Jeeej! xD Mam miliony pomysłów na dalszy rozwój fabuły, ale cały czas muszę sobie przypominać ,,musisz jeszcze wszystko jakoś wytłumaczyć, po kolei, spokojnie" ._. Mam nadzieję, że póki co daję radę :v Miłego czytania! <3
-------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział już jest! Jeeej! xD Mam miliony pomysłów na dalszy rozwój fabuły, ale cały czas muszę sobie przypominać ,,musisz jeszcze wszystko jakoś wytłumaczyć, po kolei, spokojnie" ._. Mam nadzieję, że póki co daję radę :v Miłego czytania! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz