piątek, 7 października 2016

ROZDZIAŁ 3



- Chiyo? – zabrzmiał głos zza drzwi – Mogę wejść?

- Pewnie! – jak na komendę drzwi otworzyły się i do pokoju weszła wysoka postać jeszcze wczoraj nieznanego mi chłopaka.

- Twój książę przybył! – powiedział, widząc mnie wpatrującą się w jego osobę. Na te słowa przewróciłam oczami i westchnęłam cicho, licząc na jednak nieco ,,normalniejszą” rozmowę.

-No już, już! – starał się mnie udobruchać, jednocześnie się śmiejąc.

   Kiedy wreszcie się uspokoił (a zajęło mu to chwilę), spojrzał na mnie siedzącą ze znudzoną miną za biurkiem z kartką w ręku. Rzucił mi zdziwione spojrzenie, przybierając przy tym zadowoloną minę.

- No co? – zapytałam, nie do końca rozumiejąc fenomen mojej osoby.

- Jednak wzięłaś te kartki. Dobrze, że zostawiłem je tu zaraz przed wyjściem na zakupy. – usiadł na łóżku, gestem zapraszając mnie do uczynienia tego samego.

- Więc to ty… - usadowiłam się zaraz obok niego. Siedzieliśmy chwilę w grobowej ciszy, wpatrując się w siebie. Nie jestem do końca pewna co dokładnie miało to na celu, jednak dzielnie wytrzymywałam jego wzrok. Starałam się wyczytać jakąś informację z jego twarzy, co było raczej niemożliwe i bezcelowe.

- Więc? – po kilku minutach Haruki zakłócił spokój i ciszę panującą w pokoju, uśmiechając się do siebie pod nosem. Ściągnęło mnie to z powrotem na ziemię, przypominając jednocześnie o wszystkich problemach i pytaniach.

- Więęęc…  - odwróciłam wzrok, spoglądając na kartkę leżącą na moich kolanach i czerwieniąc się nieznacznie. Kurczę, zaszedł mnie, alkoholik jeden… - No nie wiem od czego zacząć, tyle tego jest… Mógłbyś mi proszę najpierw wytłumaczyć o co chodzi z tą całą Mocą i Bractwem? Może to mi trochę nakreśli sytuację…

- Cóż, myślę, że to rola twojego ojca… - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem - Ale obiecałem ci. Więc niech będzie. Powiem ci tyle, ile sam wiem. Jakiś czas temu u niektórych ludzi zaczęły pojawiać się dziwne umiejętności. – zaczął opowiadać. Jego hipnotyzująco niebieskie oczy zdawały się przeszywać moją duszę na wskroś, poznając wszystkie jej zakamarki – Różnego rodzaju: nadludzka siła, naginanie praw grawitacji i inne takie. Były to głównie osoby młode, lecz nie tylko. Ludzi tych z czasem zaczęło przybywać i zaczęto mówić o nich ,,Magowie”. Każdy ma swoją własną, odmienną Moc. Nie zdarzyło się tak, by ktoś użył jej do złych celów, lecz była to tylko kwestia czasu. Dlatego też pierwsi z obdarzonych Mocą postanowili stworzyć Bractwo, czyli organizację nie tyle kontrolującą, co monitorującą działania obdarzonych. Zdawali sobie sprawę, że nim ktokolwiek się obejrzy może dojść do okropnych ataków terrorystycznych lub czegoś jeszcze gorszego. Bractwo sprawnie temperowało ludzi z niecnymi ambicjami. Teraz natomiast ma wejść w życie jakiś ich ,,wielki projekt”. Nie mam pojęcia co to może być, ale nakazali zebrać wszystkich obdarzonych w okolicy na to osiedle, własność Bractwa…

- Mhmm… Dobrze, powiedzmy, że rozumiem. Ale co ja w tym wszystkim robię? – ma to w sumie sens… Tylko dlaczego u licha ja?! Ja chciałam skończyć szkołę, wyprowadzić się od mamy, znaleźć pracę i wieść spokojne życie… Cały mój misterny plan runął w gruzach podczas jednego wieczoru.

- Jak to co? To ty nic nie wiesz? – zapytał nieźle zdziwiony Haruki.

- O czym niby? – więc powinnam o czymś wiedzieć, fajnie… Wygląda na to, że nikt z mojej rodziny nie uważał mojej osoby za ważną na tyle, by pokwapić się opowiedzieć o moim… o wszystkim.

- Jesteś Magiem jednego z żywiołów, Powietrza. – wytłumaczył mi ze stoickim spokojem – Jakim cudem niczego nie wiesz? Przecież twój ojciec jest jednym z Bractwa…

- Tak się składa, że o tym dowiedziałam się dzisiaj rano… - zaśmiałam się cicho do siebie, wbijając wzrok w kartkę papieru – Wiesz, ja nigdy o niczym nie wiedziałam. Od kiedy byłam mała, mama z tatą zawsze się kłócili. Nigdy nie dowiedziałam się o co, ale mam wrażenie, że chodziło o mnie. Tata po jakimś czasie rozwiódł się z mamą, miałam może jakieś sześć lat. Nadal pamiętam jego pożegnanie… ,,Bądź grzeczną dziewczynką, Chiyo! Tatuś musi wyjechać do pracy, ale niedługo wróci cię odwiedzić!” – poczułam jak w kącikach moich oczu gromadzą się łzy. Pewna część mnie, która zawsze utrzymywała moje uczucia w środku, powoli zaczęła pękać – Nigdy nikt mi niczego nie wytłumaczył. Tata nigdy nie wrócił, mama zawsze miała wygórowane wymagania co do nauki… Teraz coś takiego się dzieje… - poczułam, jak po moich policzkach spływa kilka samotnych łez i spada na papier – Zostałam w tym wszystkim sama…

- Chiyo… - usłyszałam głos Harukiego. Uświadomiłam sobie, że plotę od rzeczy osobie, która zapewne nie ma najmniejszej ochoty na wysłuchiwanie moich problemów.

- Przepraszam, rozgadałam się zbytnio… - zaczęłam wycierać mokre policzki rękawami koszulki.
   Nie usłyszałam niczego, żadnej odpowiedzi. Poczułam jedynie rękę delikatnie głaszczącą mnie po głowie. Odwróciłam się w stronę Harukiego, który uśmiechał się do mnie smutno. Nie mogłam wyczytać z jego twarzy niczego więcej, gdyż łzy rozmywały mi obraz.

- Nie jesteś sama, Chiyo – przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając. Wylądowałam z nosem w jego koszuli, w którą zdążyły już wsiąknąć moje łzy. Poczułam zapach wody kolońskiej, nieco przygaszony  po długim dniu. – Od teraz masz przecież mnie, – usłyszałam jego głos tuż przy uchu – nie zapominając o Hanae i Natsuo. Możesz mówić nam o wszystkich swoich problemach…

   Poczułam, jak znowu zbiera mi się na płacz. Właśnie, mam przecież ich… Może nie znamy się zbyt długo, jednak jestem pewna, że są to dobrzy i przyjacielscy ludzie, na których można polegać.

- Dziękuję, Haruki… - powiedziałam cichutko, przylegając do niego jeszcze mocniej, nie chcąc, by ponownie zobaczył moje łzy. Siedzieliśmy tak chwilę w kompletniej ciszy.

- Możesz mówić mi Haru – przez cały czas czule gładził mnie po głowie.
   Wreszcie uspokoiłam się nieco i wyzwoliłam się z objęć Harukie… Haru. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczyma, uśmiechając się delikatnie. Ten parsknął cicho śmiechem i podał mi chusteczki. Siedzieliśmy na łóżku, opierając się o ścianę, nie wiedząc co powiedzieć.

- Także ten… wiesz chyba o mnie już wszystko – spojrzałam w jego stronę – Może chciałbyś opowiedzieć i mi coś o sobie? Skoro już ta rozmowa przybrała taki wygląd…

- Jeżeli chcesz… - najwyraźniej nie był co do tego zbytnio przekonany.

- Chcę! – spojrzał na mnie zdziwiony i zaśmiał się nieznacznie.

- Niech ci będzie. – westchnął głęboko i skierował swój wzrok na pościel. Jego grzywka zasłaniała mu oczy tak, że kompletnie nie byłam w stanie ich dostrzec – W sumie nie ma tu niczego ciekawego do opowiadania. – jego głos przybrał znacznie chłodniejsze i odleglejsze brzmienie – Urodziłem się w raczej biedniejszej rodzinie, jednak niczego mi nigdy nie brakowało. Nie zawsze mogłem dostać najnowszy telefon, czy czym się tam teraz dzieciaki jarają, ale nie było mi to potrzebne. Żyło mi się przyjemnie i spokojnie do czasu gimnazjum. Kiedy miałem około piętnastu lat sprawy w rodzinie się pokomplikowały. Mama zaczęła chorować, ojciec z tego wszystkiego zaczął pić. Ja starałem się jakoś powiązać koniec z końcem, za co często obrywało mi się od, zazwyczaj nieźle upitego, taty. Zaczęły się problemy finansowe. Coraz częściej opuszczałem szkołę, by chodzić do pracy i zarabiać jakieś marne grosze. Po jakimś pół roku gehenny i życia na kredyt, po powrocie z pracy do domu dowiedziałem się od matki, że ojciec zapił się na śmierć. – jego głos nawet nie drgnął. Ale jak to zapił się? Do mojej głowy powoli zaczęły docierać wszystkie te informacje. Siedziałam obok Haru nie mogąc wykrztusić słowa – Nie było nas stać na pogrzeb, nie mieliśmy czasu na żałobę. Stan zdrowia mamy z każdym dniem się pogorszał, więc musiałem brać dodatkowe zmiany, aby zarobić nieco więcej. Jakiś miesiąc później, podczas gdy ja byłem w pracy… - westchnął cicho – zabrano mamę do szpitala. Zmarła dzień później. Byłem totalnie rozdarty i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Płakałem każdej nocy, tak bardzo bolała mnie jej strata. To ona zawsze się za mną wstawiała, zawsze pomagała z problemami. Kiedy tak siedziałem w swojej czarnej otchłani złych myśli, nawet nie zauważyłem pojawiającego się światła. Z otchłani wyciągnął mnie mój wujek, Gilbert. Był jednym z pierwszych Magów. Przygarnął mnie, dał szansę do nauki, opowiedział o Bractwie i mojej Mocy… Gdyby nie on, nie mam pojęcia gdzie teraz bym się znajdował… - zrobił chwilę przerwy, po czym kontynuował tym samym odległym, smutnym głosem – Korzystałem z jego pomocy ile tylko się dało, z myślą, by kiedyś mu się za to wszystko odwdzięczyć. Nie musiałem długo czekać, a taka okazja się pojawiła. Dostał zadanie od Bractwa: zebrać młodych Magów… Myślę, że wystarczy ci to do zrozumienia, w jaki sposób się tu dostałem… - wziął głęboki wdech.

   Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Cała ta historia powoli do mnie docierała. Z każdym słowem chłopaka coraz bardziej zdawałam sobie sprawę jak silnym człowiekiem jest, oraz jak bardzo nieczuła byłam wobec niego. Może i wynikało to z mojej niewiedzy, jednak w żadnym stopniu mnie to nie usprawiedliwia... Poczułam, jak w kącikach moich oczu wzbierają łzy, już trzeci raz tego wieczoru.

- Niezbyt ciekawa historia, nie? – odwrócił się wreszcie w moją stronę. Powiedział to już tym samym ciepłym głosem, co zawsze. Na twarzy miał uśmiech…

   Wstałam z łóżka, na co Haru wydał zdziwiony pomruk. Czułam jak łzy ciekły mi po policzkach. W jednym momencie obróciłam się na pięcie i skoczyłam na Harukiego, przytulając się do niego i przygniatając tym samym całym swoim ciężarem ciała do ściany. Usłyszałam tylko ciche ,,He?”…

- Przepraszaaam! – zaczęłam głośno szlochać, pociągając głośno nosem – Przepraszam, że byłam do ciebie sceptycznie nastawiona! Że nazywałam cię alkoholikiem! – pozwoliłam łzom swobodnie płynąć – Przepraszaaaaaam!

- Ch-Chiyo? – odezwał się zaskoczony Haru – H-hej, czemu płaczesz? I jakim znowu alkoholikiem?

- Przepraszaaaaam! – nie potrafiłam przepuścić innego słowa przez gardło.

- E-ej, dobrze, już dobrze – zaczął ponownie gładzić mnie po głowie – Już nie musisz płakać, hej! – siłą oderwał mnie od siebie. Jego oczom ukazała się zapłakana, zasmarkana dziewczyna z zaczerwienionymi oczyma – Geeez, co ja z tobą mam…

- Prze-przepraszam… - powtórzyłam po raz enty, wciągając smarki-uciekinierów.

- Masz – mówiąc to podał mi paczkę chusteczek higienicznych – Nie jestem do końca pewien o co ci chodzi, ale nie musisz się niczym przejmować. Nie masz za co przepraszać, nie jestem zły – powiedział spokojnie, spoglądając na mnie z politowaniem.

- A-ale…

- Nie ma żadnego ale! Już! – widząc moją skonsternowaną minę zaśmiał się głośno - M-Mówię poważnie! J-już dość!

- Mhm… - mrucząc coś pod nosem wyjęłam jedną chusteczkę z opakowania i wysmarkałam nos.

- Grzeczna dziewczynka… - rzuciłam mu mordercze spojrzenie, na co znowu się zaśmiał – Nie patrz tak na mnie. Wiem! Mam coś, co poprawi ci humor! Zaczekaj tu chwilę na mnie! – to mówiąc, a raczej krzycząc, wystrzelił z pokoju niczym strzała.

- O co mu cho-ooooo… - nie było mi dane poznać tajemniczego leku na smutek i łzy, gdyż Morfeusz postanowił porwać mnie w swoje objęcia.
------------------------------------------------------------------------------------------- 
Wreszcie jest! Po wielkich bólach porodowych! Przepraszam najmocniej za ten długi dialog, jeżeli komuś wydawał się dziwny i niespójny, jednak potrzebuję trochę czasu, żeby nauczyć się pisać rzeczy tego typu ;_; I have no power here, przyznaję się do słabości ;_;
Tak czy siak, mam nadzieję, że chociaż kilku osobom się spodoba :D
Miłego czytania ~

sobota, 1 października 2016

LBA :D


~Liebster Blog Award~

No i stanęło się! Zostałam nominowana przez  Karolina Bluszcz ~


Zawsze uwielbiałam czytać odpowiedzi różnych blogerów na ich blogach, ale nigdy nie myślałam, że i mi przyjdzie brać w czymś takim udział xD Może trochę wyolbrzymiam całą sprawę, bo w sumie to tylko zwykłe kilka pytań, ale tak naprawdę bloga założyłam raczej w celu uwolnienia swojej wyobraźni i jej wytworów, także cuś takiego to dla mnie takie... ,,WOW" C:



1. Twój ulubiony piosenkarz/piosenkarka/zespół?
 Kurczę, to takie trudne pytanie. Jeżeli chodzi o wykonawców zachodnich to chyba Imagine Dragons. Ze wschodnich - Spyair. Nie lubię wymieniać tylko jednego tytułu książki/filmu/wykonawcy, bo... to jest tak trudne xd Oprócz tego mam wrażenie, że reszta się na mnie obrazi xd

2. Jakie książki najbardziej lubisz czytać?
  Jeżeli o książki chodzi, to zdecydowanie fantasy :D 3/4 mojej półki zajmuje postapo i inni kumple z gatunku xd

3. Wolisz oglądać filmy w domu czy w kinie?
 W domku C: W domku wszystko jest lepsze! Domek <3

4. Co sprawia ci największą radość?
 Może i zabrzmi to głupio, ale nauka języków obcych. Najlepsze jest uczucie, kiedy podczas np. słuchania piosenki lub oglądania filmu rozumiesz jedno, połowę lub (tak jest najlepiej) całość wypowiedzianego tekstu. Satysfakcja z poczynionych postępów jest najlepsza C: 

5. Lubisz takie miejsca jak teatry i opery, czy raczej ich unikasz?   
  Zdecydowanie nie unikam, wyjścia na spektakle są naprawdę wspaniałym przeżyciem. Jednak rzadko zdarza się sytuacja, kiedy sama wybieram się na przedstawienie, z reguły jest to forma wycieczki klasowej ._.

6. Bez czego nie wyobrażasz sobie dnia?
 Według mnie nie może istnieć dzień bez grania na gitarze. Dzień bez gitary - dniem straconym! 

7. Jaka jest twoja znienawidzona pora roku?
 Niespecjalnie nienawidzę żadnej z pór roku, ale gdybym miała wybierać, pewnie byłaby to zima ._. Jest zimno, mokro, ciemno kiedy się wychodzi i wraca do domu i ogólnie jakoś nieprzyjemnie. No i czapka niszczy fryzurę xd Krótkie włosy takie złe .-. 

8. Wolisz rozmawiać z ludźmi w internecie czy w rzeczywistości?
  Ja to ogólnie zostałabym w domku i nie gadała z nikim xd Serio. To taki mały wszechświat wewnątrz mojej głowy. Rzeczywistość jest jednak taka, że mam kilku przyjaciół, dość sporo znajomych i lubię z nimi rozmawiać. Według mnie o wiele lepszy jest kontakt ,,face to face", kontakt przez internet jest raczej wynikiem niemożliwości bycia ze sobą 24h/7. Także odpowiedź brzmi : w rzeczywistości!

9. W jakim miejscu czujesz się najbardziej komfortowo?
 ...Nie mówiłam już? xd W domku!

10. Czy jest coś, czego za nic w świecie nie zgodziłabyś się zrobić?
 Pewnie zabić człowieka, bo tak się komuś przywidziało. Ale to takie wzniosłe, szlachetne i wgl, bla bla blaa... Nie mam pojęcia, Wisława Szymborska napisała kiedyś: ,,Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"  i w pełni podpisuję się pod tym.

Także tyle, konieeec! ~~~~

I żyli długo i szczęśliwie~~ 
Dziękuję za nominację <3  
Nominuję : 
mells is wrong  
Nashi Dragneel 

1. Co mówisz, kiedy odbierasz telefon? 

2. Jakie jest twoje ulubione anime?
3. Jaki jest twój przepis na szczęście?
4. Gdybyś mogła przenieść się do świata dowolnego anime/filmu/książki, jaki byś wybrała? 
5. Lubisz arbuza?
6. Co byś w sobie zmieniła (gdybyś mogła)?
7. Masz może ulubionego seiyuu? Jeżeli tak, to kto to? 
8. Czy kierujesz się w życiu jakimś mottem/cytatem? (jakim?)
9. Lubisz kolekcjonować rzeczy? (mangi, karty do gry itp.)
10. Jaką rzecz masz zawsze przy sobie w torebce/plecaku (oprócz telefonu i portfela)?
11. Co lubisz robić najbardziej?

Arigatou gozaimashita za uwagę (/@-@)/  <3  \(*-*\) 


(Kimi no na wa ~ Polecam)

czwartek, 25 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 2


   Zadziwiający obrót wydarzeń, doprawdy. Wczoraj wyrzucona z domu, porwana przez pana alkoholika, dziś rano poznająca jego (równie zakręconych, jak on sam) przyjaciół, jedząca z nimi wszystkimi wspólne śniadanie, teraz wylądowałam tu. W najnormalniejszym miejscu, jakiego mogłabym się po tym wszystkim spodziewać. W raju każdego maniaka gotowania, w świątyni dobrego smaku i świeżych produktów, w miejscu, w którym od dawnych czasów dokonywały się, dokonują się, i będą się dokonywały wielkie transakcje handlowe. W supermarkecie.

    Pewnie jesteście ciekawi jak się tu znalazłam, a więc spieszę z wyjaśnieniami. W sumie sprawa jest dość prosta. Rano, kiedy jedliśmy śniadanko przygotowane przez Harukiego, Natsuo (takie imię, jak zdążyłam się dowiedzieć, nosił ten olbrzym-blondyn, towarzysz Hanae) stwierdził, że przydałoby się iść i zrobić zakupy. Jako, że nie chciałam być dla nich jedynie pustą, uciążliwą kukłą, a kimś z lekka przydatnym, zaoferowałam się do wykonania tego zadania. Iii… prawie nie dostałam wtedy zawału. Kiedy tylko skończyłam składać swoją ,,ofertę”, Haruki powstał niczym burza w towarzystwie okropnego odgłosu odsuwanego krzesła. Stwierdził, że ja nie mam pojęcia czego brakuje, i w ogóle, jestem pewnie niezdarna, więc jak chcę to mogę iść, ale z nim.

    I tak wylądowałam tutaj, w za dużej bluzie pożyczonej od Hanae, wpatrująca się w plecy Harukiego, nieugięcie prącego naprzód pomiędzy sklepowymi regałami. Z tego mojego pomagania wyszło tyle, że od czasu do czasu wracałam się po jakiś produkt, którego zapomniał wziąć mój kompan. Ehh…

- Haruki – w takim razie spróbuję się jakoś inaczej odwdzięczyć za… w sumie, to … chyba za wszystko. I tym razem już mnie nie powstrzymasz, panie przebiegły alkoholiku.

- Hmm? – chłopak jak na komendę przerwał studiowanie etykiety właśnie trzymanej paczuszki.

- Tak sobie myślę… macie tam u siebie takie rzeczy jak proszek do pieczenia, cukier wanilinowy, mąka, jajka…

- Oczywiście, że mamy. Nie rób z nas neandertalczyków. – po tej kąśliwej odpowiedzi powrócił do lektury etykietki. – Dlaczego pytasz? – zapytał, nie podnosząc na mnie wzroku. Wydęłam na ten widok policzki. Znalazł się kurde…

- A, tak sobie – odpowiedziałam, z lekkim naburmuszeniem w głosie – Idę na dział słodyczy.

   Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Obróciłam się na pięcie, i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Po drodze zgarnęłam jeszcze kubeczek jogurtu naturalnego, będzie mi potrzebny później. Po dosłownie chwili marszu stanęłam przed świętymi regałami. To właśnie dla nich w przeszłości często odwiedzałam ten supermarket. Mieli tu dosłownie WSZYSTKO. Od najrozmaitszych rodzajów cukierków, poprzez żelki i gumy rozpuszczalne, po łakocie z różnych zakątków świata. Przez tą różnorodność miałam jednak spore problemy. Za każdym razem, gdy tu przychodziłam, mogłam sobie pozwolić na jedną, maksymalnie dwie rzeczy. Jedną, maksymalnie dwie rzeczy z dwóch regałów, każdy jakieś dwa na cztery metry, zapełnione wzywającymi mnie pysznościami. Jestem osobą, której naprawdę ciężko przychodzi podejmowanie decyzji, tych odnośnie kupna słodyczy szczególnie, więęęęc… na zakupach w tym miejscu spędzałam każdorazowo przynajmniej godzinę ._.

   Wśród ton świętości wyjątkowo szybko wypatrzyłam sobie dwie zdobycze – ręcznie robione cukierki z symbolami postaci z Marvela oraz te tradycyjne, ,,złote” żelki Haribo. Kiedy już miałam sięgnąć po obie paczki, przypomniało mi się, że przecież… nie mogę sobie kupić czegoś za nieswoje pieniądze. Koniec końców jestem tu z Harukim, robimy zakupy do ,,jego” domu, do którego mnie ,,przygarnął”. Westchnęłam na myśl o podjętej na marne decyzji.

- Mamy chyba już wszystko. – nawet nie zauważyłam, kiedy Haruki przyszedł do działu ze słodyczami – To jak, bierzesz coś?

- Mogę?!  - zapytałam, nieco zdziwiona, ale i niezwykle ucieszona jego pytaniem. Wiem, że może to trochę głupie, ale naprawdę nie lubię być, nazwijmy to, ,,pasożytem”. Cóż, taka się urodziłam.

- Oczywiście – powiedział, jak gdyby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.

- Dziękuję! – wykrzyknęłam uradowana. Przez to chłopak spojrzał na mnie badawczo, jednak nie przejęłam się tym zbytnio i… znowu musiałam podjąć decyzję! Jeżeli już mogę coś wziąć, to wezmę tylko jedną rzecz. Na przemian wyciągałam rękę to po żelki, to po cukierki, nie wiedząc, co wybrać. Po dobrej minucie moich rozterek usłyszałam ciche kaszlnięcie. Nie chciałam kazać Harukiemu czekać, więc po prostu wybrałam żelki. Kiedy paczka moich ,,kosztowności” niezbyt zgrabnie wylądowała w koszyku, swoje kroki skierowałam w stronę kasy. Za sobą usłyszałam jakby szeleszczenie folii, a po chwili kroki mojego kompana.

***

   Droga powrotna do domu minęła niezwykle szybko, w towarzystwie niepokojącej ciszy. Haruki najwyraźniej stwierdził, że moje towarzystwo nie jest dość interesujące, by zacząć rozmowę, a ja po prostu… bałam się ją zacząć.

- Chiyo – odezwał się dopiero w drzwiach domu – Rozpakujemy zakupy, a potem pójdziesz do swojego pokoju porobić… no, to co tam będziesz chciała. Później przyjdę do ciebie i odpowiem na wszystkie twoje pytania. – zdziwiłam się nieco, słysząc te słowa. Myślałam, że będę musiała mu o sobie przypominać, lecz on pamiętał. Wzruszyłam tylko ramionami.

   Zaraz po wejściu do domu ściągnęłam bluzę Hanae i położyłam ją na wskazanej przez Harukiego szafce. Później, tak jak powiedział, poszliśmy rozpakowywać zakupy. Podczas układania produktów na półkach i w szufladach pod komendą chłopaka, zdążyłam upewnić się, że mają tu wszystko, czego będę potrzebowała do mojego planu. Dobrze!

   Podczas przeprowadzania akcji Haruki w ogóle się do mnie nie odzywał, oczywiście poza wydawaniem poleceń. Gdy wszystko było już uporządkowane, po prostu skinął ręką w stronę mojego pokoju, najwyraźniej licząc na to, że zrozumiem o co chodzi. Znaczenie tego gestu nie było trudne do odgadnięcia, więc posłusznie udałam się we wskazanym kierunku. Kiedy dreptałam po korytarzu, w pamięci próbując odtworzyć wydarzenia dzisiejszego ranka i starając się tym samym przypomnieć lokalizację odpowiednich drzwi, zastanawiałam się co mam zamiar teraz robić. Nie miałam tu przecież ani swoich książek, ani filmów, o gitarze już nie wspominając. Po chwili znalazłam właściwe drzwi, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Już drugi raz tego dnia rozejrzałam się po wnętrzu ,,mojego” pokoju, tym razem nieco bardziej trzeźwym wzrokiem. W sumie nie było tu jakichś specjalnie niezwykłych rzeczy. Łóżko, przy którym stało biurko wraz z krzesłem, wielka szafa i kilka pustych półek na książki. Wszystko to było wykonane z jasnego drewna, które było niemalże identyczne jak to, z których zostały wykonane panele. Czekoladowy kolor ścian i futrzastego dywanu przyjemnie kontrastował z meblami.

   Zamknęłam za sobą drzwi i chwilę stałam w zamyśleniu, po czym podeszłam do łóżka i opadłam bezsilnie na pościel. Kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Tysiące pytań krążyły mi po głowie. Kim jest Haruki? Dlaczego mi pomógł? Czym jest ta cała Moc i Bractwo? Co wspólnego z tym ma mój tata? I przede wszystkim… co powinnam teraz zrobić? Chwilę rozmyślałam nad sensem swojej egzystencji, lecz szybko doszłam do wniosku, że bez pomocy Harukiego niczego nie zdziałam. Tata pracuje w jakimś odległym, obcym kraju, mogę do niego co najwyżej zadzwonić i wypytać o różne rzeczy, mama pewnie nie chce mnie widzieć, nikogo bliskiego nie mam… A on przygarnął mnie do ,,swojego” domu (nadal niezbyt rozumiem jak to działa), pomaga załatwić wszystkie aktualne problemy (jak choćby poranna pogadanka z tatą) i do tego oferuje odpowiedzi na wszystkie moje pytania w zamian za… za nic?! Przecież to się kupy nie trzyma, muszę i o to się go spytać.

   Westchnęłam głośno, po czym obok mnie na pościeli zmaterializowała się moja Panda. Jej też niespecjalnie rozumiałam, ale zazwyczaj trzymała się blisko mnie i była kompanem codziennych przygód. Postanowiłam nie siedzieć z założonymi rękoma i spisać gdzieś wszystkie swoje pytania. Z moją sklerozą podczas rozmowy z Harukim zapomniałabym pewnie o czymś istotnym. Trzeba by było znaleźć jakąś kartkę i coś do pisania. Spojrzałam więc na blat biurka, gdzie takie rzeczy zazwyczaj się znajdują. I, ku mojemu zdziwieniu, były tam. Kilka kartek i długopis. Nie wiem kto je tam położył, ale byłam mu niezmiernie wdzięczna. Razem z moją małą towarzyszką podniosłam się z łóżka i usiadłam przy biurku. Zatopiłam się w swojej pracy, jaką było stworzenie listy pytań. Przy tym wszystkim kompletnie nie czułam upływającego czasu i nim się obejrzałam ciepłe popołudniowe słońce schowało się za horyzontem, oznajmiając nadejście wieczoru. Tym samym usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

- Chiyo? – zabrzmiał głos zza drzwi – Mogę wejść?

 - Pewnie!
  -------------------------------------------------------------------------------------------
I oto jest drugi rozdział! Uważam, że wyszedł ciekawie :D Kolejny będzie nieco bardziej wymagający, a dlaczego dowiecie się czytając i kończąc ten rozdział C: Miłej lektury!

piątek, 12 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 1


   Budząc się czułam, że leżę na czymś… miękkim? Gdzieś, gdzie jest… ciepło? Czyżby w takim razie moja nocna tułaczka była tylko złym snem? Powoli otworzyłam oczy. Światło sączące się poprzez firanki zmusiło mnie do ponownego ich zamknięcia  i otworzenia, tym razem półprzymkniętych. Obok siebie na poduszce zobaczyłam wciąż śpiącą pandę. Właśnie miałam zacząć cieszyć się z powodu dobrego stanu rzeczy, ale pewien męski głos szybko i sprawnie mnie od tego odwiódł, tym samym przypominając mi wydarzenia minionego dnia.

- Dzień dobry, księżniczko – nie, to nie może dziać się naprawdę. Powoli podniosłam się, siadając na łóżku. Najpierw spojrzałam na siebie. Miałam ubraną przeuroczą piżamkę w pandy zajadające się bambusem. Pomimo faktu, że była cudna, sama bym sobie taką kupiła i spała w niej do końca swojego życia, niezmiernie nie podobał mi się fakt przebywania nie wiadomo gdzie w nie wiadomo czyjej piżamie. Później rozejrzałam się po pokoju, ku mojemu niezadowoleniu stwierdzając, iż to jednak NIE jest mój pokój. Gdzieś wgłębi duszy miałam jeszcze taką małą, cichą nadzieję na to. W końcu mój wzrok padł na chłopaka siedzącego na krześle przed łóżkiem. Dłonią podpierał swój podbródek, uważnie mi się przyglądając. To zapewne ten alkoholik z wczoraj, głos i wzrost się zgadzają. Dzisiaj mogę jednak dostrzec więcej szczegółów, takich jak średniej długości ciemne włosy, żyjące każdy swoim życiem, czy intensywnie niebieskie oczy. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, ten uśmiechnął się do siebie pod nosem. Jeszcze raz obrzuciłam pokój wzrokiem, po czym wyrzuciłam ręce w górę, bezsilnie upadając z powrotem na poduszkę.

- Ahahaha, nie, znowu to robisz! Proszę przestań, ahaha! – znowu się ze mnie śmieje… Naprawdę go nie łapię – No już, przestań tak na mnie patrzeć.  - na powrót spoważniał, chociaż chwilę mu to zajęło 

– Lepiej wstawaj szybko, śniadanie czeka – chłopak wstał z krzesła i podążył w stronę drzwi.

- Ale… chwila! Co ja… gdzie… dlaczego? Co ty…?! – przez zbyt dużą ilość pytań zaraz po przebudzeniu złapałam się za głowę – Niczego nie rozumiem…  - słysząc to chłopak zatrzymał się i odwrócił. Podszedł z powrotem do łóżka i… pogładził mnie po głowie?

- Same z tobą problemy, Chiyo – powiedział, delikatnie się uśmiechając, lecz był to uśmiech z rodzaju tych ,,łobuzerskich”.

 - Huh? – Że niby problemy? Ze mną? I skąd on…?
    
   W tym jakże idealnym momencie mój telefon postanowił zadzwonić. Chłopak przeniósł swój wzrok ze mnie na wyświetlacz telefonu i wydał dźwięk… aprobaty? Jeżeli coś takiego w ogóle istnieje, na pewno tak brzmi.

- W samą porę – odłączył go od ładowarki i podniósł. Zdążyłam zauważyć napis ,,Tata dzowni…” . Zaczęłam cicho protestować, lecz on postanowił mnie olać, odebrać telefon, włączyć głośnomówiący i rozpocząć rozmowę.

- Halo, Chiyo? – usłyszałam głos taty dobiegający z urządzenia – Przepraszam, że wczoraj nie odebrałem ani nie oddzwoniłem, ale mamy ostatnio straszne urwanie głowy w pracy… H-halo, Chiyo, jesteś tam? – zapytał po chwili braku odzewu.

- Niestety nie, proszę pana. Chiyo jeszcze śpi. – dlaczego go okłamał? Już miałam ochotę się odezwać, lecz kiedy chłopak to zauważył pospiesznie podszedł do mnie i skutecznie uciszył, przykrywając moje usta swoją dłonią. Kompletnie nie wiedząc co się u czorta wokół mnie dzieje, postanowiłam po prostu wysłuchać ich konwersacji.

- J-jak to? Gdzie jest moja córka?! Co ty jej…

- Spotkałem ją wczoraj wieczorem włóczącą się po okolicy, a jako że wyczułem w niej pulsowanie Mocy, zabrałem ją do osiedla Bractwa. Nazywam się Imamura Haruki, może pan o mnie słyszał? – huh… Haruki, co? Dziękuję, że zechciałeś wreszcie mi się przedstawić.

- C-co? Och, to ty… W takim razie mogę mieć pewność, że nic jej nie będzie. Tak swoją drogą, naprawdę zasłużyłeś się u Bractwa. Mam nadzieję, że cię wynagrodzą, będę się o to upominał. – tata zna te całe ,,Bractwo”? Wygląda na to, że nie tylko je zna, ale jest chyba również kimś ważnym. Z powodu ręki Harukiego wciąż tkwiącej na mojej twarzy w tym momencie mogłam jedynie wydać cichy dźwięk zaskoczenia. Kolega alkoholik-porywacz postanowił jednak i to olać. W ogóle co to za nazwa?! Jakaś sekta może…

- W takim razie bardzo panu dziękuję. Skoro jest pan w temacie, to… - spojrzał na mnie, po czym ponownie się odwrócił - wie pan może co ,,wielkiego” planuje Bractwo? Dostaliśmy ostatnio list…

- Oj, wiem, wiem mój drogi chłopcze, - tata brzmi jak jakaś postać z moim książek fantasy, o nie ;_; - ale niczego ci nie zdradzę. Wiedz jedynie, że na pewno się spotkamy.

- Mhm…

- Wracając do tematu Chiyo… Proszę, przekaż jej, że niedługo się z nią skontaktuję i wszystko wyjaśnię. Do tego czasu spróbuję uspokoić jej matkę, tak, aby mogła chociaż wrócić do domu i zabrać swoje najważniejsze rzeczy.

-Oczywiście.

- Proszę, opiekuj się moją córką! Niezmiernie dziękuję za wszystko co dla niej robisz! – po tych słowach rozłączył się. Kompletnie nic z tego nie zrozumiałam!

- Słyszałaś, póki co zostajesz tutaj. – rzucił telefon na łóżko – Na wszystkie pytania odpowiem ci po śniadaniu. – już miał otworzyć drzwi, kiedy coś najwyraźniej mu się przypomniało - A, zanim wyjdziemy z twojego pokoju, w tym domku mieszkają jeszcze dwie osoby, to tak dla twojej informacji. – po tych słowach otworzył drzwi i gestem nakazał mi wyjść na korytarz. Spojrzałam na niego kompletnie zbita z tropu, a później na moją piżamę.

- Potem się przebierzesz. Nikt się ciebie nie przestraszy, spokojnie. – odpowiedział na moje bezdźwięcznie zadane pytanie. Wstałam więc z łóżka, podreptałam do drzwi i wyszłam zaraz za nim na korytarz. Z tego wszystkiego mój mózg chyba włączył sobie ,,zombie mode”, bo jakakolwiek ludzka czynność przychodziła mi z wielkim trudem. Nie potrafiłam skupić wzroku w jednym punkcie, czy też zebrać myśli podczas człapania za chłopakiem po korytarzu wyłożonym panelami z ciemnego drewna. Po jakichś dziesięciu krokach korytarz kończył się, ukazując obszerną kuchnię połączoną z jadalnią. W jednym z rogów pomieszczenia stał okrągły stół z czterema krzesłami dookoła. Dwie z czterech ścian były zastawione kuchennym blatem, szafko-półkami oraz najróżniejszym sprzętem AGD. Stanęłam przy stole, dokładnie lustrując pomieszczenie. Oczywiście na tyle dokładnie, na ile pozwalał mi mój obecny stan fizyczny oraz psychiczny. Haruki podszedł do płyty indukcyjnej i drewnianą łyżką zamieszał zawartość czarnej teflonowej patelni. Nie wiedziałam co to mogło być, ale pachniało naprawdę zachęcająco.

   Po kilku minutach sterczenia jak ten kołek w grobowej ciszy, usłyszałam dwa głosy dobiegające z korytarza. Jeden męski, drugi żeński. Więc to pewnie ta dwójka lokatorów, o której mówił mi Haruki. Nie minęła chwila, a zza rogu wychynęły dwie postacie.

- No wiesz, a wtedy…

- Tak, tak, wiem. Nie musisz się już tak gorączkować.

- Ale kiedy… - przerwali rozmowę, kiedy tylko mnie zauważyli. A niby mieli się nie przestraszyć, panie alkoholiku… Swój wzrok najpierw skierowałam na wysokiego blondyna o zielonych oczach, ubranego w równie zielony szlafrok. Następnie uwagę skupiłam na nieco wyższej ode mnie dziewczynie o kasztanowych włosach, ubranej… ubranej w cudowną piżamkę w liski. Wyglądała dokładnie tak samo jak moja, miała jedynie odmienny… nazwijmy to, ,,motyw przewodni”.

- Liski… - wyrwało mi się na widok tej przeuroczej piżamki, kolejnej tego ranka. Dziewczyna spojrzała na mnie lekko zdziwiona, po czym rzuciła mi się na szyję. Kompletnie zaskoczona takim obrotem spraw, przez chwilę zapomniałam o oddychaniu, jednak mój mózg szybko to skorygował.

- Boziu, jaka ty urocza! Pokaż swoje policzki! – w tym miejscu tej jednostronnej konwersacji postanowiła zrobić mi ,,muni-muni” z twarzą. – Och, a ta piżamka tak uroczo na tobie wygląda! Wiedziałam, że będzie ci pasować! Podoba ci się prawda? Prawda?

- E-ej, Hanae. Daj jej może zaczerpnąć powietrza – słowa zostały wypowiedziane przez nieznanego mi jeszcze blondyna. Na dźwięk jego głosu Hanae, jak się właśnie dowiedziałam, odsunęła się ode mnie, lekko niepocieszona. Chłopcy spojrzeli na nią z politowaniem.

- Może powinienem był ją zamknąć u siebie w pokoju i nie wypuszczać póki się nie uspokoisz… - Haruki westchnął, zakładając ręce jedna na drugą.

-Eej! – żachnęła się biedna dziewczyna.

- Etto… jest super. Ale twoja też jest piękna. – jak na komendę wszyscy odwrócili się w moją stronę. Nim się spostrzegłam, leżałam na ziemi razem ze śmiejącą się Hanae. Haruki uśmiechnął się pod nosem i wrócił do mieszania zawartości patelni, a pan blondyn westchnął bezsilnie i zaczął myszkować po szafkach.

- Już cię kocham, Chiyo! Jeżeli chcesz, możesz zachować sobie tę piżamkę!

- Naprawdę? Dziękuję! – wykrzyknęłam szczerze ucieszona. Hanae niezwykle podniosła mi morale. Mam wrażenie, że będziemy się dobrze dogadywać. Jeszcze chwilę tarzałyśmy się jak te głupie po ziemi, dopóki głos Harukiego nie oznajmił czasu na posiłek. Zasiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęliśmy pałaszować pyszną jajecznicę z grzybkami. Jedno trzeba temu Harukiemu przyznać, gotować to on umie. Spojrzałam na niego mimowolnie. Z jego twarzy wciąż nie schodził ten delikatny uśmieszek.
 -------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział już jest! Jeeej! xD Mam miliony pomysłów na dalszy rozwój fabuły, ale cały czas muszę sobie przypominać ,,musisz jeszcze wszystko jakoś wytłumaczyć, po kolei, spokojnie" ._. Mam nadzieję, że póki co daję radę :v Miłego czytania! <3